Niewątpliwe było, że całe moje
życie zbyt szybko przeminęło (przemija).
Jednak żyję… I póki co, żyć będę.
- Czy
on… coś dla ciebie znaczył?- dopytywał się doktor. Nie miałem pojęcia, co
odpowiedzieć. Co by o mnie pomyślał? – Niech pan odpowie. – dodał łagodnym
głosem. Po chwili namysłu, dałem mu odpowiedź.
- Tak.
- A pan dla niego?- tym razem milczałem. Dlaczego? Nie wiem.
*
Słońce
świeciło bardzo mocno, wiatr nie „atakował” mojej twarzy, a chmur nie dostrzegłem.
Dzień był idealny, tyle pomysłów,
ambicji do stworzenia czegoś, na wzór dzieła. Dzieła- no tak, ta moja fantazja.
Do niedawna wierzyłem, że życie to tylko
żart, fikcja, wymyślona przygoda. Zmieniłem zdanie. Może to i dobrze, ponieważ zauważyłem, co mnie
ominęło i co mógłbym mieć. Dłoń płynnie szkicowała postać. Rysy twarzy
chłopaka, przypominały mi pewną osobę. Kogo? Hmm… Frank’a Iero? Czy to mógł być
on? Czyżbym nie potrafił myśleć o kimś innym? Wszystko na to wskazywało0. Moje
myśli przesiąknięte były obrazem jego ciała, wiąż czułem jego delikatny zapach kawy i papierosów.
Stracić kogoś tak wspaniałego, mogłem tylko ja. JA PIERDOLE! Dlaczego? Gdy tak
użalałem się nad sobą, krople łez opadły na szkicownik. Łzy, łzy, łzy. „Boże,
jestem taki żałosny”- oznajmiłem w duchu. Rysunek nabierał kształtów. Sylwetka
owego Frank’a, posiadała doskonałą proporcjonalność. Zamknąłem oczy,
wyobrażając sobie, że obok mnie siedzi On. Delikatny podmuch wiatru, sprawił,
że poczułem dotyk ciepłych dłoni na policzku. Przygryzłem wargę, sprawdzałem
czy przypadkiem to nie sen. Ups, to wyobraźnia płatała mi figle.
- Gee… Misiu.- wyszeptał słodki głos młodej osoby.- Gerard!-
wrzasnął. Podskoczyłem. A jednak to nie sen. W sumie, tak szybko zasnąć i mieć
tak piękny sen? To jest niemożliwe. Ciekawość kazała mi otworzyć oczy.
Odwróciwszy głowę, zobaczyłem ciemnowłosego, bladego chłopaka, który patrząc mi
w oczy, rozpromieniał.
- FRANKIE?!- zdziwiłem się.- Co ty tu robisz?!- zapytałem.
Jego anielska twarz, cudownie komponowała się z tłem, który otaczał New Jersey.
Te oczy wpatrzone w moja twarz, ten delikatny uśmiech, który sprawiał, że
człowiek odlatywał. Uzależnienie- tak, to jest to określenie. Gerard Arthur Way
jest uzależniony od Frank’a Anthon’ego Iero. Kokaina, heroina… Wszystko. –
Frankie…- wzruszyłem się. Moja dłoń oplotła jego kark, głaszcząc go. Chłopak
ukląkł przede mną.
- Czemu jesteś zdziwiony? Przecież wiesz, że cię tu znajdę.-
oznajmił.
- Nie no.. Aż tak to po mnie widać?- zachichotałem.
- Noooooo.- odpowiedział chłopak.- Chciałbyś pójść ze mną na
imprezę do Will’a?
- Do Will’a?
- No tak, a co? Przecież się przyjaźnicie. Oprócz nas będzie
Tonny, Adam, Axl i chyba Lucy. Ta… Jejku, no wiesz…
- Lucy od Ronnie’go?
- Tak! Ona. Chodź, będzie fajnie. Popijemy i w ogóle.
Proszę!- mówiąc to, zrobił te swoje maślane
oczka, które jak zwykle, spowodowały, że uległem mu.
Wstałem, opierając się
o jego ramię. Taki czubek jak ja, jeszcze mógł czuć zapach kogoś takiego, jak
on. Patrzyłem bez przerwy na jego twarz, na tę bladą twarzyczkę. Ospałym ruchem
szliśmy w stronę domu Will’a. Dlaczego akurat on wyprawia te imprezę? Że też
musiałem się zgodzić, za co?
- Gerard, posłuchaj. Za nim wejdziemy.. Za nim dotrzemy
tam.. Chciałem cię o coś zapytać.
- Słucham.
- Ty i Will… Wy…
- Jeżeli chodzi ci o to, co było w kozie… To nic tam nie
było. Nawet nie wiem, co do mnie mówił.
- Ale serio?
- Tak.- przytuliłem go i pocałowałem w policzek. Nie chciałem
go wypuścić z objęć. To ciepło, zapach, on. Nie pozwalałem mu uwolnić się ode
mnie. W świetle latarni i zachodzącym słońcu, było najlepiej. Tak romantycznie.
Wiem, że mnie posrało, tuląc się do chłopaka na środku ulicy, ale to było
silniejsze ode mnie.
- Gerard, chce już tam iść. Pozwolisz, że się ruszymy z
miejsca?- oznajmił. No tak, w końcu musiałem to zrobić, pozwolić, aby wypłynął
z objęć.
- Chodźmy.- burknąłem.
- No co jest? Gee, weź się rozchmurz.
- Jest okay. Nie przejmuj się, dojrzewam.
*
- Co było dalej? – zapytał męski głos.
- Co dalej? Dalej…
*
-Will!
Jesteśmy!- krzyknął Frankie. Przed
domem, jak i zapewne w środku, walały sie puszki po butelkach z piwem, paczki
po papierosach itp. Z przerażeniem w oczach, popatrzyłem na Frank’a.
- Gerard! Frank! Elo melo, trzy, dwa, zero.- śmiał się Will.-
No to bawcie się. Piwo, wódka, dobra dupka.- rymował chłopak. Widać było, że
nieźle popił. Boże, z kim to się zadaję?
- Frankie, a jak do domu wrócimy?- spytałem.
- Cipeczko, ni chuj, nie bój się. Śpicie tutaj.!- wrzeszczał
najebany Wille.
- Acha, okay.
- Gerard, będzie fajnie. – wyszeptał mi do ucha Frank.
*
- Co pan tam robił?
- Byłem.
- Długo?
- Do białego rana. Haha, do rana.
*
- I feel good!- śpiewał Will z ciemnowłosym chłopakiem.- So good, I think.
Burdel. melina- idealnie określają ten syf. Franio wypił zbyt dużo, nie mogłem z nim normalnie porozmawiać. Podobnie jak większość gości. Sam, jedynie, wypiłem trzy piwa, które nic mi nie zrobiły. Podirytowany tym wszystkim, poszedłem na poddasze, z którego można było wyjść na dach. Ciepła, gwieździsta noc. Usiadłem, opierając się łokciami o dach. Zamknąłem oczy, wyobrażając sobie, że jestem sam, że w okół mnie jest cicho, spokojnie. Ledwo mi się to udało. Poddałem się. To było bezsensu. Pomacałem kieszenie w spodniach, szukając papierosów. No tak, zostawiłem wszystko na dole. A niech to szlag. Nie chciało mi się iść, więc wyjąłem zapalniczkę i bawiłem się ogniem.
- " Pretty women, tratatatata, pretty women!"- śpiewał znany mi głos.
- Frank, złaź, bo spadniesz!
- No co ty! Chodź, daj dziubka. Chodź.
- Boże, chłopczyno, ile wypiłeś?
- Kocham cię.- wybełkotał. Te słowa spowodowały, że łzy same pociekły mi po twarzy.
- Ja cie też, ale błagam, zejdź.
- Nie-e. Chodź do mnie, albo nie...- mamrotając coś pod nosem, pijany Frank wdrapał się chwiejąc, na dach. No nie mogłem, to był tak zabawny widok. Gdy był już jedna ręka na miejscu, zaczynał się cofać, mówiąc "pierdole, do tyłu" i tak przez dobre pięć. minut. W końcu, rozbawiony tą sytuacją, pomogłem mu wejść. Gdy usadowił się na moich kolanach, po chwili zasnął. Wyglądał tak pięknie, jak śpiąca królewna.
*
- Spał?
- O tak, jak bóbr. Jak słodki bóbr.- zaśmiałem się.
- Co było potem?- zapytal doktor.
- Długo siedziałem z nim tam. Jednak, gdy usłyszałem krzyki z dołu, postanowiłem zejść z omdlałym Frankiem. Potem.. Potem... Zasnąłem z nim na podłodze.
*
Gdy pomogłem rozwiązać spór Will'a i Adama, powlokłem swoje zmęczone zwłoki, do salony, gdzie leżał już śpiący Franio. Ach, sen. Nareszcie.
Sen nie trwał długo, nad ranem usłyszałem ogłuszający dźwięk budzika.
- CHOLERA! Za co?- wymamrowatłem.- Frank, wstawaj. Już szósta!
- Mnmamnamna.
- Frankie, goła baba na froncie!
- Gdzie? Gdzie? A ma chuja?!- podskoczył.
- Ta, na twojej głowie. Wstawaj.
- Boże, nie, Gee.Proszę, nie! Źle się czuję.
- Nie dziwię się. Żebyś ty wiedział, co wczoraj wyprawiałeś. Komedia normalnie.
- Co? Jak to?
- "Pierdole, do tyłu. Szszsz, szamolot, łiii".- cytowałem słowa pijanego chłopaka.
- Ale jak to?
- Tak to. Chodź. Pomogę ci wstać.- zaproponowałem. Frank próbował utrzymać się na dwóch nogach, jednak widac bylo, że zawroty głowy, nie pozwalały mu na to. Złapałem go w talii, po czym podniosłem i zaprowadziłem do toalety.
- Ne cee, mamo!- krzyczał jak dziecko.- Mamo, ne-e!
- Co ty wyprawiasz, Frank?!
- Po prostu nic nie chcę.
- Acha, fajnie. Uspokój się, umyj twarz i w ogóle.. Najlepiej weź prysznic. Cuchniesz.
- Yyyy... Cipka.- zajęczał.
- Co ja poradzę, że spałeś na wymiotach Will'a i ekipy. Mogłeś tyle nie pic.
- Mogłem, mogłem.
Warto żyć chwilą....
"Pierdole, do tyłu. Szszsz, szamolot, łiii" haha ;D wielbię. *3* i jestem niezmiernie ciekawa next'a. XOXO
OdpowiedzUsuńfajne, nie powiem, że nie ;> jest parę błędów, takich jak: wskazywało0, bezsensu, czy interpunkcyjnych, ale nie zabiję za to xD
OdpowiedzUsuńciekawie napisane, trochę brakuje mi tego mącenia, jak w Mr. Nobody, że tu się działo jedno, a tam drugie xD ale nie no, jak ty piszesz to jest i tak dobrze ;) szczególnie podobają mi się te myśli na początku i na końcu, tak dopełniają całość, czekam na dalszą część :>
Ciezmo mi pisac,gdy siostra siedzi na glowa i czyta to,co wystukalam. nawet nie sprawdzalam czy sa bledy. To dopiero rozgrzewka. Mam juz zajebisty pomysl na dwojke.
OdpowiedzUsuńDziekuje za komentarze :*
Ja nie mogę uwierzyć, iż moja żona taką utalentowaną dziewczyną jest. (Nie żebym kiedykolwiek śmiała wątpić w Twój talent) No ogólnie to nie mogę się doczekać następnego bo jest cudne, CUDNE! No i wgl Cię kocham pisz dalej, chcę dwójkę i chyba lepiej nie prosić mnie o komentarze bo coś cienko u mnie ze składaniem porządnych zdań -.- KOCHAM KOCHAM KOCHAM w nagrodę dostaniesz ode mnie jednorożca :3
OdpowiedzUsuńPojebalo. Cos mi sie wydaje,iz ma zona cpala xd ;**** Dziekuje myszeczko. Ale talentu mi brak. Obiecuje,jednak,ze doszlifuje sie i napisze zajebista dwojeczke. For you <3
OdpowiedzUsuńJeezu, jeblam! hahahaha szszszsz szamoolot!Gdzie, gdzie a ma chuja? Jezuu, kocham to xd Kocham cie w ogole ♥ Co z tym winem? Razy 40... xd Jejciu, pisz pisz, ja cce wiecej!
OdpowiedzUsuńHahahajahahha.. Dziekuje :*
OdpowiedzUsuń